piątek, 25 maja 2012

oo1 ,, Ładnie Ci w mojej koszulce "


Zeszłam na dół. Wtedy Elijah przedstawił mnie temu drugiemu:
-Caroline, Klaus – powiedział.
Facet o imieniu Klaus spojrzał się na mężczyznę obok.
-Mogę cię na stronę bracie?? –zapytał.
Skinęłam głową i bracia odeszli  ode mnie. Poszłam do salonu. Rozwaliłam się na kanapie i włączyłam TV.
Byłam strasznie głodna. Podeszłam do barku, ale tam był sam alkohol. Poszłam więc do kuchni.
W lodówce były tylko jajka. Zrobiłam sobie jajecznice. Zjadłam ją, ale nadal byłam strasznie głodna.
Po chwili do kuchni weszli dwaj bracie. Obaj był i zdenerwowani.
-Nie jedz tego i tak ci to nic nie da – powiedział Klaus.
-Musimy iść na polowanie, ale lepiej niech Caroline nie idzie. –mówił Elijah.
-To kto z nią zostanie?? –zapytał.
Chrząknęłam, żeby zwrócić na siebie uwagę. Ale oni nadal zachowywali się jakby mnie tam nie było.
-Dobra Klaus to ty z nią zostań, a ja poszukam czegoś dojedzenia dla niej.
I w nadludzkim tempie wybiegł z domu. W kuchni zapadła głucha cisza. Klaus stał przy drzwiach, a ja siedziałam przy stole. Nie wiedziałam czy mam się coś odezwać. Wtedy on odchrząknął i powiedział:
-Ładnie ci w mojej koszulce.- wydawało mi się czy on się uśmiechnął.
-Dzięki. Nie wiedziałam, że jest twoja. Jak chcesz to ci ja oddam. – powiedziałam, dopiero po chwili dotarł do mnie sens tych słów.
-Teraz?? – zapytał z chytrym uśmieszkiem.
-Nie.!! – odpowiedziałam zbulwersowana. – Jak będę mieć swoje ubrania.
Z uśmieszkiem na twarzy wyszedł z kuchni. Siedziałam sama myśląc o tym co się wczoraj wydarzyło.
Po chwili w mojej kieszeni zaczął wibrować telefon i rozbrzmiała piosenka Michel Telo Ai - se eu te pego.
Odebrałam szybko telefon. To była mama.
-Słucham ??– powiedziała.
-Kochanie, gdzie ty jesteś?? Nic ci nie jest?? Dzwoniłam do ciebie wczoraj cały wieczór, ale nie odbierałaś.
- Nic mi nie jest mamusiu. Jestem u znajomych. Nocowała u nich. Za niedługo powinnam być.
-Ale na pewno nic ci nie jest??
-Nie mamo… Przecież z tobą rozmawiam, więc raczej nic minie jest.
-No dobra… Potem pogadamy Kocham Cię mała.
-Też cię Kocham Mamo.
Do kuchni znów wszedł Klaus.
-Kocham Cię mamo – powiedział naśladując mój głos.
Szybko wstała i pobiegłam za nim. Znalazłam go w salonie. Wzięłam poduszkę z sofy i rzuciłam w Klausa.
Złapał ja i rzucił ją we mnie. Rzuciłam go jeszcze raz poduszką. Jea… tym razem trafiłam w głowę. Chyba się wkurzył, trzeba zwiewać-podpowiadał mi mój instynkt.
Wbiegłam po schodach do góry i zrobiłam wielkie bum…
-Auć…. To bolało.
-Bo miało boleć.- odpowiedział.
Obrócił mnie tak, że leżeliśmy do siebie twarzami. Cały czas przygniatał mnie swoim ciężkim cielskiem.
-Ciężki jesteś. –powiedziałam.
W odpowiedzi usłyszałam tylko donośny śmiech Klausa. Śmiał się jak murzyn do sera. Gdy do domu wszedł Elijah z jakaś dziewczyna. Znałam tą dziewczynę.
Klaus się zamknął. Ja byłam przerażona. Dalej byłam przygniatana do podłogi.
Patrzała na mnie przerażonym wzrokiem.
-Co wy do cholery robicie na tej podłodze??- zapytał Elijah.
-My…. Nic, a co mielibyśmy robić??- zapytał go Klaus.
-No a widzisz tu kogoś innego. A tak w ogóle nie odpowiadaj pytaniem na pytanie, w domu cię nie wychowali. – powiedział.
-Mieszkamy cały czas razem, debilu.
W końcu ze mnie szedł. Zbiegłam na dół. To była Monika. Dziewczyna, która kleiła się do mojego byłego.
Byłam wściekła. Krwawiła, poczułam, że zęby mi się wydłużają. Dziewczyna zaczęła krzyczeć i wierzgać nogami.
Wbiłam jej się w szyję. Piłam, a głód powoli ustępował.
-Dobra wystarczy mała. Nie chcemy jej zabić.- powiedział Elijah.
Ale ja piłam, wypiłam do dna i odrzuciłam ciało na bok. Złość do tej dziewczyny w końcu mi ustąpiła.
-No super i teraz co my zrobimy z tym ciałem?? –zapytał Klaus.
-Położymy na cmentarzu tak jakby jakieś zwierze ją zaatakowało. – powiedziałam.
-Co może wiewiórka. – zapytał Elijah.
Uśmiechnęłam się i znów poszłam do salonu. Oba bracia za mną.
-Znałaś ją?? – zapytał Klaus.
-Tak… Nawet bardzo dobrze. Głupia szmata. – powiedziała zwięźle i na temat.
Spojrzeli na siebie. Klaus podszedł do komody i wyciągnął z niej pierścień z lapis-lazuli. Podam mi go.
-Na co mi to?? – zapytałam.
-Po to, żebyś mogła chodzić na słońcu. – odpowiedział i było słychać tylko trzask głównych drzwi.
Spojrzałam na Elijaha pokręcił głową i wyszedł z pokoju.
Wstała z kanapy i wyszłam z domu. Powoli, rozmyślając nad tym co zrobiłam, szłam w stronę domu.
Otwierałam właśnie furtkę gdy zobaczyłam, że ktoś rozmawia z moją matka.
-Czy może Monika jest u pani w domu?? – zapytała.
To musiała być jej matka.

3 komentarze:

  1. super rozdział
    rozwaliło mnie ,,cielskiem"

    OdpowiedzUsuń
  2. Dopiero co znalazlam blog a juz mi sie podoba.
    wielki plus za ,,cielsko" :-D

    OdpowiedzUsuń
  3. 😂😂😂 cielsko 😂😂😂

    OdpowiedzUsuń