niedziela, 17 czerwca 2012

o12 ,,A tobie córko gratuluję."

Do tego polecam puścić tą piosenkę: http://www.youtube.com/watch?v=GS4-HRDx_5o&feature=related 

Miłego czytania :*

**********************************************



*Klaus*

Caroline zaczęła płakać i wyć z bólu. Skręcała się, musiałem coś zrobić. Przytrzymałem ją, ugryzłem swój nadgarstek i przyłożyłem jej go do ust. Krew spływała jej do ust. Delikatnie wbiła swoje zęby.

Piła moją krew i wtedy wyczułem ten ból. Ból, który mógł zabić nawet wampira.

Po chwili do domu wbiegli lekarze zaczęli ją badać, ale nic nie wykryli.

-Musimy zabrać ją na obserwację do szpitala. Jest duże prawdopodobieństwo, że pana dziewczyna poroni. Przykro nam. - gdy lekarz mi to oświadczył, łzy zakręciły mi się w oku i spływały po policzku. Nie umiałem tego powstrzymać. Caroline dostała leki przeciwbólowe, które i tak nic jej nie dawały. Dostała zastrzyk z mocnym lekiem usypiającym.

Uklęknąłem na środku pokoju i płakałem.

-Dlaczego??- pytałem sam siebie.- Czy te parę tygodni szczęścia to za dużo?? - zacząłem mocniej płakać.

Na dole słyszałem jak karetka odjeżdża z moją ukochaną.

Wybiegłem z pensjonatu, wsiadłem w samochód i odjechałem za nią.

W szpitalu dowiedziałem się, że oboje przy tym mogą umrzeć.

Nie wytrzymałem, wziąłem telefon i zadowoleniem do Bonnie. Po 3 sygnałach odebrała.

-Słucham?

-Bonnie tu Klaus- głos mi drżał, musiałem powstrzymać się od płaczu- musisz mi pomóc proszę Cię!! - już dłużej nie wytrzymałem, znów zacząłem płakać.

-Ja?? Ja mam ci pomóc?? A ty mnie za to zabijesz?? -zapytała, nastała głucha cisza, jednak po chwili zapytała- No dobra mów zastanowię się czy ci pomóc. -powiedziała była zdziwiona, że płaczę.

-Caroline...oona, onna umiera i dziecko też. Proszę przyjedź do szpital szybko. - to wszystko było dla mnie zbyt ciężkie.

-Co???- krzyknęła.- Zaraz będę. Zadzwoń jeszcze do Eleny. - i się rozłączyła.

Zadzwoniłem jeszcze do Eleny powiedziała, że zaraz będą wszyscy.

Po 5 minutach była już Bonnie. Czekaliśmy w dwoje na korytarzu, aż wyjdzie lekarz.

-Mam złą wiadomość. - tutaj urwał. Nie wiedziałem już co mam robić. Bonnie mnie przytuliła nie wiem dlaczego, ale w sumie lepiej się poczułem. Teraz wiedziałem co to znaczy mieć oparcie w bliskich.

-Niech pan mówi. -powiedziałem.

Dalej przytulałem się do Bonnie. Płakałem jej w ramię.

-Caroline został max tydzień życia. Jej dziecko zabiją ją od środka. Serce tego nie wytrzymuje. Przykro mi. -powiedział i odszedł.

Dlaczego takie coś tylko mnie zawsze się przytrafia??

Razem z Bonnie wszedłem do pokoju w, którym leżała właśnie ona.

Nie ruszała się, ale na jej twarzy widziałem ból. Bonnie zrobiła dziwną minę i kazała mi zamknąć drzwi.

-To jest działanie czarownic. Jestem tego pewna. Muszę się z nimi jakoś skontaktować. Pilnuj, żeby nikt nie wszedł - skończyła swój monolog.

Stałem oparty o drzwi i patrzyłem co robi Bonnie. Wyciągnęła świece z torby, którą miała. Czyli już prędzej wiedziała. I zaczęła wzywać duchy zmarłych czarownic w jakimś dziwnym języku.

Po chwili w pokoju zapadła cisza, zrobiło się strasznie zimno i zaczęły odzywać się jakieś głosy.

-Po co nas wzywasz, ostatni potomku rodu Bennett??

-Dlaczego wyrządzacie moim przyjaciołom krzywdę/? -zapytała zdecydowana.

-Ona ma w dobie demona.!! Syna najgorszego stworzenia na świecie! On musi być zgładzony, nim go porodzi.

-Nie macie takiego prawa. Ona nic nie zrobiła, to dziecko też. I niby wy nazywacie się dobrymi czarownicami?? -pytała dalej chodź nie była już tak opanowana, płakała.

-Dlaczego nie weźmiecie mnie?? Dlaczego ją? - wtrąciłem się nie umiałem opanować łez.

Czarownice dopiero teraz spostrzegły, że ja też jestem w tym pomieszczeniu.

-Dlaczego?? Dlatego, że nie możemy cie zabić. Jesteś zbyt silny. A jedyną bronią jest właśnie ta dziewczyna.

-Możecie zabrać mnie. Zabić, robić co chcecie, ale nie zabierajcie jej. Ja ją KOCHAM!!- ostatnie słowo wykrzyczałem  jak najgłośniej umiałem.

-Zostawimy ją dopiero, gdy dowiemy się czy to prawda. Jedna z czarownic wejdzie w ciebie i zobaczy jakim uczuciem darzysz tą dziewczynę. Jeżeli kłamiesz i zależy ci tylko na tym dziecku , ona zginie.

Pokiwałem głowę na znak, że się zgadzam. Po chwili czułem jak coś we mnie wpadło z wielka szybkością.  Do pokoju zaczął ktoś pukać.

-To ja Elena. Wpuście mnie.- mówiła.

-Zaraz na razie nie możemy.

Po jakiś 3 minutach czułem, że duch czarownicy w końcu mnie opuścił. Czyli już wszystko wie.

Duchy spojrzały na mnie. Czułem to.

-Caroline będzie żyć. Dziecko także. - tylko tyle powiedziały do mnie, obróciły się i Emilly zwróciła się do Bonnie - A tobie córko gratuluję. Kol chodź zachowuje się jak dziecko to jest odpowiednim facetem dla ciebie. - wszystko zniknęły.

Zrobiłem zmieszaną minę i wpuściłem do sali Elenę, Stefana, Damona i Kola.

Co tu robił Kol??- zastanawiałem się.



******************



Hej :** Co tam u was??:D Sorry, że rozdział nie ukazał się wczoraj ale nie miałam czasu. A w nocy nie chciało mi się już pisać. Nie wiem czy wam się będzie podobał. Mam rozwinąć wątek z Bonnie??:D

Moim zdaniem mogłoby być ciekawie. Nie wiem kiedy następna notka. xd Kiedy byście chcieli??:D

Pozdrawiam :**

7 komentarzy:

  1. Rozdział przecudny, wspaniale napisany. Rola Kola robi się coraz bardziej interesująca. ; )
    http://niesamowite-mroczne-opowiesci.blog.onet.pl/
    Pozdrawiam ; D

    OdpowiedzUsuń
  2. Kol i Bonnie? Brzmi ciekawie. Rozdział przepiękny. Czekam na NN.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki po raz kolejny się popłakałam, piosnkę którą wpisałaś w linku jest prześliczna i idealnie pasuje. Rozdział niesamowity, Fajnie że Bonnie będzie z Kolem. ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny rozdział :) Czekam z niecierpliwością na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Uff... całe szczęście że dobrze się skończyło, ale tak czy siak Caroline i Klaus się nacierpieli przez te głupie czarownice... biedactwa... Hmm... czyżby nasz Kol postanowił się zmienić dla panienki Benett wzorem brata? ;p

    OdpowiedzUsuń
  6. Nowa miniaturka na www.tvd-short-stories.blogspot.com Zapraszam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń